Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/381

Ta strona została przepisana.

rok. A w ciągu roku on będzie musiał rozpocząć nanowo wojnę we Włoszech prawdopodobnie. Pierwsza klęska pozbawi go całego uroku. Zresztą przez rok może zajść dużo rzeczy.
— Czyś nie przeczytał dopisku Rolanda?
— Owszem. Lecz nie znalazłem w nim nic ponad to, co pisze twoja matka.
— Odczytaj raz jeszcze pierwsze zdanie.
I Amelia podsunęła mu list.
Przeczytał: „Opuszczam Paryż na kilka dni. Jeśli mnie nie zobaczysz, to usłyszysz o mnie“.
— No, więc cóż?
— A wiesz, co to ma znaczyć?
— Nie.
— To znaczy, że Roland ściga ciebie.
— To drobiazg. Przecież nie może zginąć z mej ręki, ani z ręki żadnego z nas.
— Ależ ty, nieszczęśliwy, możesz zginąć z jego ręki.
— Czy myślisz, że będę miał do niego żal, Amelio, jeśli mnie zabije?
— Och, tegom nie przypuszczała nawet wśród najgorszych obaw.
— Więc sądzisz, że twój brat ściga mnie?
— Jestem tego pewna.
— Na jakiej zasadzie jesteś tego pewna?
— Ponieważ sir John jest umierający, a Roland, który myśli, że on umarł, zaprzysiągł zemstę.
— Gdyby on zmarł, a nie był umierający — odparł młodzieniec z goryczą — nie bylibyśmy w obecnem położeniu.
— Bóg go uratował, Karolu. Widać potrzebne było, że nie umarł.
— Potrzebne? Może dla nas?