Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/406

Ta strona została przepisana.

wałek papieru w formie podwójnego czepka; papier na pierwszy rzut oka był zupełnie czysty.
Salutując po wojskowemu, chłop oddał papier Morganowi.
Ten obrócił papier na tę i drugą stronę, a widząc, że niema nic napisanego, przynajmniej pozornie, zawołał:
— Świeca!
Przyniesiono świecę. Morgan potrzymał papier nad płomieniem.
Powoli występować zaczęły litery; od nagrzania wystąpiło pismo.
Manipulacye te były dla młodych ludzi rzeczą zwykłą. Ale Bretończyk patrzał na to ze zdziwieniem.
Dla tego umysłu naiwnego w tem wszystkiem mogły być jakie czary. Ale z chwilą, gdy dyabeł służył sprawie królewskiej, szuan ten gotów był paktować nawet z dyabłem.
— Panowie — zwrócił się do zebranych Morgan — chcecie wiedzieć, co nam wskazuje nasz zwierzchnik.
Wszyscy skłonili się.
Morgan czytał:

„Kochany Morganie.
„Gdyby wam mówiono, że porzuciłem sprawę i wchodzę w układy z rządem pierwszego konsula i że toż samo czynią dowódcy wandejscy — nie wierzcie temu. Jestem z najczystszej Bretanii, a więc uparty, jak prawdziwy Bretończyk. Pierwszy konsul przysłał do mnie jednego ze swych adjutantów, ofiarowując całkowitą amnestyę dla mych ludzi a dla mnie stopień pułkownika. Nie pytałem nawet mych ludzi i odmówiłem za nich i za siebie.