„Teraz wszystko zależy od was. Ponieważ od książąt nie mamy ani pieniędzy, ani poparcia, jesteście jedynymi naszymi skarbnikami. Jeśli zamkniecie nam swą kasę, a raczej jeśli nie będziecie dalej otwierali kasy rządowej, to opozycya monarchiczna, której serce bije już tylko w Bretanii, osłabnie powoli i wreszcie zamrze zupełnie.
„Nie potrzebuję wam mówić, że zamrze ono wtedy tylko, jeśli zamrze moje serce.
„Nasze posłannictwo jest niebezpieczne; prawdopodobnie złożymy nasze głowy. Lecz czyż nie sądzicie, że miło będzie nam słyszeć, jak mówić będą po nas (jeśli się cośkolwiek słyszy poza grobem): „Wszyscy stracili nadzieję, lecz oni jej nie stracili“.
„Zawsze ktoś z nas przeżyje innych, ale po to tylko, aby zginąć w swej kolei. Niechaj ci powiedzą: „Etiamsi, omnes, ego non“. Liczcie na mnie, jak ja na was liczę.
„P. S. Wiecie, że możecie powierzyć Złotemu Sękowi wszystkie pieniądze, które macie dla sprawy. Przyrzekł mi, że nie da się schwytać. Wierzę jego słowu“.
Szmer entuzyazmu rozległ się wśród młodych ludzi, gdy Morgan kończył ostatnie słowa listu.
— Słyszeliście, towarzysze? — zapytał.
— Tak, tak, tak — powtarzali wszyscy.
— Najpierw, ile możemy dać pieniędzy?
— 13.000 franków z nad jeziora Silans, 22.000 z Carronnieres, 14.000 z Meximieux, razem 49.000 — obliczył Adler.
— Słyszysz, kochany Złoty Sęku? — zapytał Morgan. — To niewiele; jesteśmy o połowę biedniejsi, niż pier-