Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/430

Ta strona została przepisana.

Pan de Jayat interesował się młodym oficerem tak samo, jak ten panem de Jayat, gdyż rozpytywał gospodarza, czy często zajeżdża do oberży i czy nie sprzedałby swego konia.
Gospodarz odpowiedział, że zna doskonale p. de Jayat; że ten zwykle zatrzymuje się u niego, jeśli przyjeżdża do Mâcon, ale że konia chyba nie sprzeda, gdyż bardzo go lubi.
Otrzymawszy taką odpowiedź, oficer odjechał, nie rozpytując się o nic więcej.
Po śniadaniu pan de Jayat kazał osiodłać konia i wyjechał z Mâcon drogą do Lugdunu. Przez miasto jechał wolno, lecz zaraz za miastem zebrał cugle i ścisnął konia kolanami.
Koń pomknął galopem. Montbar minął wieś Varennes, Crèche, Chapelle-de-Guinchay i zatrzymał się dopiero koło Białego Domku.
Miejscowość, jak istotnie zapewniał Valensolle, doskonale nadawała się do zasadzki, gdyż droga robiła zakręt w tem miejscu.
Montbar zbadał miejscowość starannie, poczem nakreślił sobie ścisły plan pozycyi.
Potem powrócił do Mâcon. W dwie godziny potem masztelarz wiózł Morganowi plan; od niego dowiedział się Morgan, że powozić będzie pocztylion Antoni. Masztalerz przywiózł też ćwieki i kłódkę.
Montbar polecił przynieść do swego pokoju dwie butelki starego burgunda i kazał zawołać Antoniego.
Niebawem Antoni ukazał się. Był to duży, zdrowy chłop, lat dwudziestu pięciu, wzrostu mniej więcej tego samego, co Montbar.
Pocztylion stanął w progu i, podnosząc rękę do kapelusza po wojskowemu, zapytał: