na to z dobrej woli, nie próbując zatem wchodzić z nią w niepewne a niebezpieczne układy, postanowiono, iż krótsza sprawa będzie zabierać jej pieniądze, niż ją o nie prosić.
— A! rozumiem nareszcie.
— To bardzo szczęśliwie.
— Towarzysze Jehudy są pośrednikami między rzecząpospolitą a kontrrewolucyą, poborcami generałów rojalistycznych.
— Tak; to już nie kradzież, to operacya wojskowa, czyn wojenny, jak każdy inny.
— Właśnie, obywatelu, odgadliście i jesteście obecnie pod tym względem równie mądrzy, jak my.
— Ale — wtrącił nieśmiało handlarz wina z Bordeaux — jeśli panowie towarzysze Jehudy — zwracam uwagę, że nie mówię o nich nic złego — jeśli panowie towarzysze Jehudy zagięli parol tylko na pieniądze rządowe...
— Jedynie na pieniądze rządowe; nie zdarzyło się, żeby zabrali pieniądze człowiekowi prywatnemu..
— Nie zdarzyło się?
— Nie zdarzyło się.
— Jakże więc stało się, że wczoraj, wraz z pieniędzmi rządowymi, zabrali dwieście ludwików, które były moją własnością?
— Kochany panie — odparł młodzieniec, stały gość table d’hote’u — powiedziałem już, że zaszła niewątpliwie pomyłka, i zaręczam panu, jak się nazywam Alfred de Barjols, że te pieniądze, prędzej czy później, będą panu zwrócone.
Handlarz win westchnął głęboko i potrząsnął głową, jak człowiek, który, mimo danego zapewnienia, zachowuje jeszcze pewne wątpliwości.
Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/44
Ta strona została przepisana.