Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/443

Ta strona została przepisana.

Roland dał drugi strzał, ale nikt mu nie odpowiedział.
Wystrzelił już oba pistolety; lecz zamknięty, nie mógł puścić w ruch szabli. To też krzyczał z wściekłości.
Przez ten czas konduktor, któremu przyłożono pistolet do głowy, oddał pieniądze. Dwu ludzi wzięło worki i przytroczyło je do konia Montbara, którego przyprowadził mu masztalerz.
Montbar zrzucił już długie buty i wskoczył na koń.
— Dużo serdeczności dla pierwszego konsula, panie de Montrevel! — krzyknął Montbar.
A zwracając się do towarzyszy:
— W nogi! gdzie kto chce. Do jutra wieczorem.
— Tak, tak — odezwało się kilka głosów.
I cała banda rozproszyła się, jak stado ptaków.
W tej-że chwili rozległ się tentent koni i eskorta ukazała się na wzgórzu.
Przybyła jednak za późno. Znalazła tylko konduktora, siedzącego w rowie, trupy agenta policyi i pułkownika, i uwięzionego Rolanda.


V.
Odpowiedź lorda Grenville’a.

Podczas tych wypadków w Paryżu przygotowywały się rzeczy, które miały zająć uwagę ogólną i prasę całą świata.
Lord Tanlay powrócił z odpowiedzią wuja swego, lorda Grenville’a.