Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/470

Ta strona została przepisana.

dział, kto przyjechał na koniu, idącym z krocza. Wiesz, co to z krocza?
— Ja myślę. To taki koń, co chodzi, jak niedźwiedź, obiema prawemi i obiema lewemi nogami jednocześnie.
— Doskonale!... Dowiesz się też, czy ten podróżny ma zamiar odjechać dziś rano, czy też popasie przez cały dzień.
— Dowiem się napewno.
— No to, jak się dowiesz, przyjdź mi powiedzieć. Ale sza! o moim pobycie tutaj. Jeśliby cię pytano o mnie, powiedz, że wczoraj przyszedł list, że jestem w Paryżu przy pierwszym konsulu.
— Dobrze.
Michał odszedł, a Roland położył się spać. Jakób pozostał na straży.
Gdy Roland obudził się, Michał był już z powrotem, dowiedziawszy się o wszystkiem.
Jeździec, przybyły w nocy, miał odjechać pod wieczór; w księdze gości zapisał się: „obywatel Valensolle, jadący z Lugdunu do Genewy“.
Był to sekundant Alfreda de Barjols, którego Roland zabił w pojedynku koło fontanny w Vaucluse; on to prawdopodobnie odegrał rolę widma w klasztorze Kartuzów w Seillon. Wnosił z tego Roland, że towarzysze Jehudy nie byli to zwykli złodzieje. Wszak mówiono po cichu, że byli to synowie dobrych rodzin szlacheckich, którzy zdobywali pieniądze w swych waryackich napadach, narażając się na szafot, aby zasilać Bretończyków, walczących na Zachodzie Francyi za sprawę Burbonów.