Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/473

Ta strona została przepisana.

jeżdżam z Paryża i że melduję się teraz, aby ją poprosić o przyjęcie mnie jutro, jeśli zechce zrobić mi tę łaskę. Proszę się spytać, o której godzinie mogę się stawić.
Karolina popędziła do swej pani.
W pięć minut potem wróciła, oznajmiając, że pani przyjmie nazajutrz między dwunastą a pierwszą.
Roland wiedział, po co przyjechał milord. W jego myślach małżeństwo było zdecydowane, a sir Johna uważał już za szwagra.
Namyślał się z początku, czyby nie dać wiedzieć przyjacielowi o swej obecności. Przypomniał sobie jednak, że lord Tanlay nie był z tych, którzy pozostawią go samego, gdyż miał porachunki z towarzyszami Jehudy i zechciałby stanowczo towarzyszyć mu w wyprawie, która do najbezpieczniejszych nie należała.
Dla tych powodów Roland pozostał w ukryciu.
Wieczór i część nocy przeszły spokojnie.
Roland próbował zasnąć, ale spał źle. Zdawało mu się ciągle, że ktoś otwiera drzwi.
Gdy świt zaczął przenikać poprzez okiennice, drzwi się otworzyły.
Powrócili Michał i Jakób. I zdali relacyę ze swych czynności.
O dwadzieścia kroków od oberży Michał spotkał się z Piotrem; po kilku słowach rozmowy z nim przekonał się, że p. de Valensolle jest jeszcze w oberży i że odjedzie najwcześniej nocą. Piotr nie wątpił, że podróżny ten jedzie do Genewy.
Michał zaproponował Piotrowi wino, za co ten obiecał mu donieść, gdyby się co zmieniło.
Pili tak do północy. O północy Piotr powrócił do oberży, aby się czego dowiedzieć. Cóż miał robić Michał? Miał jeszcze cztery godziny do świtu.