Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/482

Ta strona została przepisana.

Lecz Amelia nie spała, gdyż czekała na odpowiedź Morgana na jej list, który zaniosła Karolina.
Odpowiedź Morgana była następująca:

„Muszę cię widzieć koniecznie, muszę cię uścisnąć i przytulić do serca. Jakieś przeczucia mnie gnębią, jestem śmiertelnie smutny.
„Wyślij jutro Karolinę, aby się dowiedziała, czy sir John istotnie odjechał. Jeśli tak — daj zwykły sygnał.
„Nie lękaj się. Nie mów mi o śniegu, nie mów, że spostrzegą moje kroki.
„Tym razem nie ja do ciebie, lecz ty przyjdziesz do mnie. Czy rozumiesz? Możesz spacerować po parku; nikt nie będzie szedł za twymi śladami.
„Okryj się najcieplejszym szalem, weź najgrubsze futro. W łódce, przywiązanej pod wierzbami, spędzimy godzinę, ale w rolach zmienionych. Zazwyczaj ja ci wynurzam się ze swemi obawami, a ty mnie dodajesz otuchy; jutro, ubóstwiana Amelio, ty będziesz mi mówiła o swych nadziejach, a ja o swych niepokojach.
„Tylko wyjdź zaraz, jak dam sygnał. Będę czekał w Montagnac. Od Montagnac do Reyssouse’y dla mnie pięć minut drogi.
„Do widzenia, biedna Amelio!
„Byłabyś szczęśliwa, gdybyś mnie nie spotkała.
„Fatalność postawiła mnie na twej drodze, i boję się, czym nie zrobił z ciebie męczennicy.

„Twój Karol.

„Do jutra, nieprawdaż? — jeśli nie zajdą jakie nadludzkie przeszkody“.