Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/483

Ta strona została przepisana.
X.
Przeczucia Morgana sprawdzają się.

Bardzo często spokój i pogoda poprzedzają wielkie burze.
Dzień nastał piękny, pogodny, pomimo mroźnego powietrza; dzień, w którym pomimo białego całunu, okrywającego ziemię, słońce śmieje się do ludzi i zapowiada wiosnę.
Koło południa sir John przyszedł z wizytą pożegnalną. Zdawało mu się, że ma słowo Amelii, i słowo to mu wystarczało. Przyjmując jego oświadczyny, chociaż odkładała małżeństwo na czas nieograniczony, Amelia spełniła szczyt jego marzeń.
To też wracał on do Paryża, aby być przy pani de Montrevel, skoro nie mógł być przy Amelii.
W kwadrans po wyjściu sir Johna z zamku Karolina szła do Bourgu.
Koło czwartej powróciła, oświadczając swej pani, że widziała na własne oczy, jak sir John siadał do karety koło hotelu Francuskiego i odjechał drogą do Mâcon.
Amelia odetchnęła.
Amelia starała się natchnąć Morgana spokojem, którego sama nie zaznała. Od chwili, kiedy Karolina zawiadomiła ją o obecności Rolanda w Bourgu, przeczuła tak samo jak i Morgan, że zbliża się straszliwa chwila.
Wiedziała nadto o napadzie na karetkę pocztową z Chambéry, wiedziała o śmierci pułkownika strzelców; wiedziała, że brat jej zdrów, lecz że gdzieś znikł.
Od brata nie miała żadnego listu.