Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/49

Ta strona została przepisana.

łożeniu we Francyi, Anglik ostentacyjnie wydobywał z kieszeni notatnik i, prosząc, bądź handlarza win, bądź księdza, czy też młodego szlachcica o powtórzenie wyjaśnienia — co każdy czynił z uprzejmością równą kurtuazyi, z jaką czynione było zapytanie — zapisywał to, co powiedziano najważniejszego, nadzwyczajnego i najbardziej malowniczego o zatrzymaniu dyliżansu, o stanie rzeczy w Wandei, o towarzyszach Jehudy; za każdym razem, zaś dziękował głosem i ruchem, z tym sztywnym chłodem,/właściwym naszym sąsiadom z za morza, i za każdym razem chował w boczną kieszeń surduta notatnik, wzbogacony świeżą nowiną.
Wreszcie, jak widz, radujący się niespodziewanem zakończeniem, krzyknął z zadowoleniem, na widok człowieka zamaskowanego, wytężył słuch, wytrzeszczył oczy, nie odwrócił odeń wzroku, dopóki drzwi nie zamknęły się za nim, a wówczas, wydobywając szybko notatnik z kieszeni:
— Ooo, panie — rzekł do sąsiada, którym był ksiądz — czy zechciałby pan łaskawie, gdybym nie pamiętał, powtórzyć mi, słowo w słowo, co mówił dżentelmen, który stąd wychodzi?
Zabrał się niezwłocznie do pisania i, wspierając pamięć własną pamięcią księdza, mógł zapisać dokładnie przemowę towarzysza Jehudy do obywatela Jana Picota.
Poczem, napisawszy to zdanie, zawołał z akcentem, który nadawał szczególne piętno oryginalności jego słowom:
— Ooo! doprawdy tylko we Francyi zdarzają się rzeczy podobne; Francya jest krajem najciekawszym na świecie. Jestem uszczęśliwiony, panowie, że podróżuję po Francyi i poznaję Francuzów.
Ostatnie zdanie wypowiedziane było z taką uprzej-