Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/508

Ta strona została przepisana.

Francuzi znaleźli się we wspaniałej dolinie Piemontu.
Nad Tessinem spotkano 12-tysięczny korpus z armii nadreńskiej, przyprowadzony przez Moreau. Wsparty przez ten korpus, pierwszy konsul wkroczył bez strzału do Medyolanu.
Wyruszywszy w dniu 6 maja z Paryża, pod pretekstem wyjazdu na 15 dni do Dijon dla przeglądu armii rezerwowej, pierwszy konsul 26 tegoż miesiąca obozował pomiędzy Turynem a Casal. Tegoż dnia po silnej ulewie nastał pogodny wieczór.
Pierwszy konsul dał znak Rolandowi, aby szedł za nim. Wyszli obaj z małej mieściny Chivasso i szli nad brzegiem rzeki. O sto kroków od ostatniego domu usiedli na złamanem przez burzę drzewie.
Jakiś czas panowało milczenie; pierwszy przerwał je Bonaparte.
— Czy przypominasz sobie, Rolandzie — rzekł — jedną naszą rozmowę w Luksemburgu?
— Generale — odparł Roland ze śmiechem — dużo rozmów prowadziliśmy w Luksemburgu; w jednej z nich! zapowiedziałeś, że pójdziem do Włoch na wiosnę, i że pobijemy generała Mélas’a w Torre di Garofolo, albo w San-Giuliano. Czy tak ma być?
— Tak; ale nie o tej rozmowie chciałem mówić.
— Przypomnij mi, generale.
— Mówiliśmy o małżeństwie.
— Ach, tak. O małżeństwie mej siostry.
— Nie twej siostry, ale o twojem.
— Masz tobie! — rzekł Roland z gorzkim uśmiechem. — Myślałem, że tej kwestyi nie będziem już poruszali.