Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/509

Ta strona została przepisana.

I chciał wstać, ale Bonaparte przytrzymał go za rękę.
— Gdym ci o tem wspomniał, czyś wiedział, kogo ci przeznaczałem?
— Nie, generale.
— Przeznaczałem ci moją siostrę Karolinę.
— Twą siostrę, generale?
— Tak; czy cię to dziwi?
— Nie przypuszczałem nigdy, abyś myślał okazać mi taki zaszczyt.
— Jesteś niewdzięczny, Rolandzie; wiesz, że cię lubię.
— Och, generale! — zawołał Roland.
— Otóż chciałem cię mieć za szwagra.
— Siostra twoja, generale, i Murat kochają się — rzekł Roland. — Może dobrze się stało, że ten projekt nie doszedł do skutku. Zresztą, nie ożenię się nigdy.
Bonaparte uśmiechnął się.
— Powiedz lepiej, że zostaniesz trapistą.
— Doprawdy, generale, tylko przywróć klasztory i nie dawaj mi okazyi do znalezienia śmierci, a przekonasz się, iż odgadłeś, na czem skończę.
— Co, pewnie jakieś rozczarowanie w miłości, jakaś niewierność kobiety?
— Czyż sądzisz, generale — rzekł Roland — żem zakochany? Tego tylko brakowało, abym należycie był przez ciebie oceniony.
— Nie możesz się skarżyć na stanowisko, jakie zajmujesz wobec mnie, ty, któremu chciałem dać swą siostrę.
— Tak, ale na nieszczęście rzecz jest niemożliwa. Trzy siostry wydałeś już, generale, zamąż. Najmłodsza