Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/510

Ta strona została przepisana.

wyszła za generała Leclerca, druga — za księcia Bacciocchiego, a najstarsza za Murata.
— Słowem, jesteś kontent... uwolniłeś się od związków pokrewieństwa ze mną.
— Ależ, generale!... — zawołał Roland.
— Nie jesteś, zdaje się, ambitny?
— Generale! Pozwól się kochać za łaskę, którąś mi wyświadczył, i za tę, którą chcesz mi zrobić.
— A gdybym tak chciał przez egoizm przywiązać cię do siebie nietylko węzłami przyjaźni ale i pokrewieństwa? A gdybym ci powiedział, że w mych przyszłych projektach mało liczyć mogę na mych braci, gdy w ciebie nigdy nie zwątpię?
— Pod względem uczuciowym będziesz miał racyę, generale.
— Pod każdym względem! Co mam robić z Leclerc’iem? To człowiek przeciętny. Bacciocchi nie jest Francuzem. Murat — lwie serce, ale głowa waryacka. A jednak muszę ich kiedyś zrobić książętami, gdyż są mężami mych sióstr. A czem-że zrobię wtedy ciebie?
— Marszałkiem Francyi.
— A potem.
— Jakto potem? Uważam, że i to już dużo.
— Ale będziesz dwunastą częścią, zamiast być całością.
— Pozwól mi być, generale, poprostu przyjacielem; pozwól, że ci zawsze będę mówił prawdę, a tem wyróżnisz mnie już z tłumu.
— Dla ciebie, być może, tego dosyć, ale nie dla mnie — odparł Bonaparte.
A gdy Roland milczał:
— Nie mam więcej sióstr — rzekł — to prawda.