Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/520

Ta strona została przepisana.

Odpowiedź ta zastanowiła panią Bonaparte. Nie rozumiała zmiany tej w lordzie Tanlay’u.
Tylko czas mógł wyjaśnić tę tajemnicę.
A czas mijał i sprawa więźniów posuwała się naprzód.
Skofrontowano ich ze wszystkimi podróżnymi, którzy podpisali byli protokóły o napadach; ale żaden z nich nie mógł nikogo poznać.
Zresztą podróżni zeznali, że nie zabrano nikomu ich pieniędzy, ani klejnotów.
Jan Picot zeznał, że oddano mu 200 ludwików, zabranych mu przez pomyłkę.
Śledztwo trwało dwa miesiące, a oskarżeni pozostawali tylko pod zarzutem winy, do której sami się przyznawali — winy należenia do powstania w Bretanii i Wandei i do band p. de Teyssonnet, które grasowały w górach Jury.
Sędziowie odwlekali, jak tylko mogli, rozpoczęcie procesu, spodziewając się, że znajdą jeszcze świadków na niekorzyść podsądnych, ale bezskutecznie.
Nikt bowiem, oprócz skarbu, nie był poszkodowany.
Trzeba więc było rozpocząć sprawę.
Podsądni ze swej strony wyzyskali ten czas.
Sędziowie byli przeświadczeni moralnie, ale tego nie wystarczało.
Na domiar sympatya społeczna była po stronie oskarżonych.
Wreszcie rozprawy zaczęto. Więzienie w Bourgu styka się z sądem. Przeprowadzono więc więźniów korytarzami wewnętrznymi wprost do sali sądowej.
Wejście oskarżonych wywołało wśród zebranej publiczności szmer, który nie miał w sobie nic groźnego: