Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/536

Ta strona została przepisana.

Skazańcy niespodzianie wciągnęli dozorcę do celi i zatrzasnęli drzwi. Wyrwawszy mu pęk kluczy, zamknęli go w swej celi, a sami przeszli do celi sąsiedniej, w której byli Valensolle, Jayat i Ribier podczas pożegnania Amelii z Morganem.
Otworzyli drugie drzwi, wychodzące z tej celi na podwórze więźniów.
Z podwórza tego troje mocnych drzwi prowadziło do korytarza, przez który dochodzi się do izby odźwiernego.
Z tej izby piętnaście stopni prowadziło na drugie podwórze, otoczone kratą.
Zazwyczaj krata owa zamykana była tylko na noc.
Młodzi ludzie mieli nadzieję, że jeśli krata będzie otwarta, to zdołają jeszcze uciec.
Ale już z wysokości schodów zobaczyli, że nadzieje ich były płonne.
Krata była zamknięta a koło niej stało z 80 żandarmów i dragonów.
Na widok więźniów wolnych i uzbrojonych, rozległ się w tłumie okrzyk zdziwienia i przestrachu.
Bo istotnie wyglądali strasznie.
Byli bowiem dla zupełnej swobody ruchów obnażeni do pasa.
Obwiązani byli w pasie chustkami, za któremi tkwiła broń.
Zrozumieli, że byli panami swego życia, ale nie wolności.
Wśród zgiełku tłumu i brzęku wydobywanych z pochew szabel naradzali się przez chwilę.
Po chwili, uścisnąwszy ręce towarzyszom, Montbar odłączył się od nich, zszedł ze schodów i podszedł do kraty.