Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/545

Ta strona została przepisana.

I tu tkwiła tajemnica, której wyjawić nie mogłam, a która mnie dręczyła.
„Jedna osoba powinna była ją znać i dowiedziała się o niej — a mianowicie lord Tanlay.
„Niech Bóg błogosławi tego człowieka szlachetnego; obiecał mi, że zerwie nasze małżeństwo, i dotrzymał słowa.
„Życie lorda Tanlay’a powinno być dla ciebie świętem, Rolandzie. Był on mi prawdziwie przyjacielem.
„Kochałam Karola de Sainte-Hermine, byłam jego kochanką... tę straszną rzecz musisz mi przebaczyć.
„Ale za to tyś był przyczyną jego śmierci: i to jest straszna rzecz, którą ci już przebaczyłam.
„A teraz przybywaj prędko, Rolandzie, bo mogę umrzeć dopiero po twoim przyjeździe.
„Umrzeć — to zobaczyć jego, to połączyć się z nim na wieki. Szczęśliwa jestem, że umieram“.
Wszystko było w liście tym jasne; nic nie znamionowało śladów gorączki.
Roland odczytał list dwa razy i czas jakiś stał bez ruchu; wreszcie litość wzięła górę nad gniewem.
Zbliżył się do Amelii, wyciągnął do niej rękę i odezwał się łagodnie:
— Siostro! przebaczam ci!
Ciało Amelii przebiegł lekki dreszcz.
— A teraz — odezwała się — zawołaj matkę, chcę umrzeć na jej rękach.
Roland wezwał matkę.
Pani de Montrevel przybiegła, pytając:
— Cóż się stało?
— Nic — odparł Roland. — Amelia chce umrzeć na twoich rękach.