Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/559

Ta strona została przepisana.

Trzeba przeżyć taką chwilę, aby mieć wyobrażenie o wrażeniu tego bębnienia na uśpioną armię.
Nawet najodważniejszych przebiega dreszcz.
Żołnierze położyli się spać w ubraniach; to też momentalnie chwycili za broń.
Szeregi sformowały się na obszernej równinie Marengo.
Gdy wzeszło słońce, 25 do 26 tysięcy wojska francuskiego stało w szyku bojowym, nie licząc dywizyi Monniera i Boudet’a, oraz 10 tysięcy wojska, dowodzonego przez Desaix’a, który stał na drodze do Genui, aby przeciąć nieprzyjacielowi odwrót.
Nieprzyjaciel jednak nie cofał się, lecz zaatakował.
O czwartej rano strzelano już na prawem skrzydle.
O piątej huk armat zbudził Bonapartego.
Gdy ten ubierał się w pośpiechu, nadbiegł adjutant generała Victora i doniósł, że nieprzyjaciel przeszedł przez rzekę i że bój wre na całej linii.
Pierwszy konsul kazał przyprowadzić konia i galopem pomknął na to miejsce, gdzie rozpoczęła się bitwa.
Z wierzchołka wzgórza dojrzał pozycye obu armii.
Nieprzyjaciel1 ustawił się w trzy kolumny: lewa szła w kierunku Castel-Ceriolo drogą do Salo, środkowa i prawa, stykając się blizko, szły drogą do Tortone w górę rzeki Bormidy.
Zaraz po przejściu rzeki te dwie kolumny natknęły się na oddziały generała Gardanne’a. Tutaj właśnie przybiegł Bonaparte.
Przyjechał już w chwili, gdy dywizya Gardanne’a pod morderczym ogniem armat zaczęła się cofać i gdy generał Victor pchnął jej na pomoc dywizyę Chamber-