A gdy ta sposobność minie, nie znajdę może podobnej. Z której to strony jest ten wodotrysk?
— O trzydzieści kroków stąd; niech pan idzie tą drogą dalej, a znajdzie go pan na zakręcie, u stóp tej olbrzymiej skały, której szczyt pan widzi.
— Milordzie — rzekł Roland — jesteś najlepszym przewodnikiem, jakiego znam; dziękuję.
I, pożegnawszy sekundanta swego przyjaznem skinieniem ręki, oddalił się w kierunku wodotrysku, nucąc przez zęby prześliczną wilanellę Filipa Desportes’a:
Żeś mnie, Rozetto, miesiąc nie widziała,
Serduszko twoje nowych szuka burz.
Widząc, Rozetto, żeś taka niestała,
Jam także innej serce oddał już.
Serce twe słucha podmuchów wiaterka,
Widzą, gdy rzucą wzrok w przeszłości dal.
Ale zobaczy przewrotna pasterka,
W czyje się pierwej serce wkradzie żal.
Sir John zwrócił się do młodych ludzi, którzy na niego czekali; chirurg stał trochę dalej, z boku.
Anglik niósł w ręku pudełko z pistoletami; postawił je na skale, mającej kształt stołu, wyjął z kieszeni kluczyk, który wydawał się raczej zrobiony przez jubilera, niż przez ślusarza, i otworzył pudełko.
Pistolety były przepyszne, jakkolwiek zupełnie proste; pochodziły z warsztatów Mentona, dziada tego, który jeszcze dzisiaj jest jednym z najlepszych puszkarzy w Londynie. Sir John podał broń sekundantowi pana de Barjolsa, który spuścił powoli kurek, chcąc się przekonać, czy pistolety są na dwa spusty.
Okazało się, że są na jeden spust.
Pan de Barjols spojrzał na nie, ale ich nawet nie ruszył.