Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/97

Ta strona została przepisana.

a ja generałem głównodowodzącym, mnie się należy pierwszeństwo.
— I słusznie — odparł porucznik.
I poszedł za Bonapartem, zamiast go wyprzedzać.
Wieczorem, dowiadując się, że dwie dywizye austryackie zostały zupełnie rozbite, widząc dwa tysiące jeńców, których wziął do niewoli, licząc zabrane armaty i sztandary, Bonaparte przypomniał sobie młodego porucznika, którego ujrzał przed sobą w chwili, gdy mniemał, że wyprzedza go tylko śmierć.
— Berthier — rzekł — wydaj rozkaz adjutantowi Valence’owi, żeby mi poszukał młodego porucznika grenadyerów, z którym miałem zajście dzisiaj rano na moście d’Arcole.
— Generale — odparł Berthier z wahaniem — Valence jest raniony.
— Istotnie, nie widziałem go dzisiaj. Zraniony, gdzie? w jaki sposób? na polu bitwy?
— Nie, generale; miał kłótnię wczoraj i otrzymał cios szpadą, która mu przeszyła pierś.
Bonaparte zmarszczył brwi.
— Przecież wiedzą w mojem otoczeniu, że nie lubię pojedynków; krew żołnierza nie należy do niego, jest własnością Francyi. Wydaj zatem rozkaz Muironowi.
— Zabity, generale.
— W takim razie Elliotowi.
— I on zabity.
Bonaparte wydobył z kieszeni chustkę i otarł nią czoło, potem zroszone.
— A więc komu zechcesz; ale muszę widzieć tego porucznika.
Nie śmiał już wymienić nikogo w obawie, że usłyszy fatalne słowo: „Zabity“.