Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/102

Ta strona została przepisana.

— On miałby zranić Jussaca? — zawołał król, — to dziecko? Nie, nie, Tréville, to chyba przywidzenie...
— A jednak stało się tak, jak miałem zaszczyt przedstawić Waszej Królewskiej Mości.
— Zranił Jussaca, który jest najpierwszym szermierzem w państwie!?
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie! Jussac znalazł swego mistrza.
— Pragnę zobaczyć tego młodego człowieka, mój Tréville’u, pragnę go zobaczyć, a jeżeli będzie można coś dla niego uczynić, chętnie zajmiemy się jego losem.
— Kiedy Wasza Królewska Mość raczy go przyjąć?
— Jutro w południe, panie de Tréville.
— Czy mam go samego przyprowadzić?
— Nie, przyprowadź mi wszystkich czterech. Pragnę podziękować wszystkim razem; wierne serca są dzisiaj rzadkie, panie de Tréville, i należy wierność nagradzać.
— Stawimy się w południe w Luwrze, Najjaśniejszy Panie.
— Ale przyjdźcie przez boczne schody, Tréville, przez boczne schody. Nie trzeba, aby kardynał wiedział o tem.
— Dobrze, Najjaśniejszy Panie.
— Rozumiesz, Tréville: zakaz jest zakazem; koniec końcem zbrojne starcia są zabronione.
— Ale to spotkanie, Najjaśniejszy Panie, wykraczało przeciwko wszelkim zwyczajnym warunkom pojedynkowym; była to napaść poprostu, a dowodem tego, że do walki stanęło pięciu gwardzistów kardynała przeciwko trzem moim muszkieterom i panu d’Artagnan.
— To prawda — odpowiedział król, — ale mimoto nie wpływa to na sam fakt. Więc bądź co bądź, Tréville, przyjdźcie bocznymi schodami.
Tréville uśmiechnął się. Ale, ponieważ to, co otrzymał od tego dziecka, które buntowało się przeciwko swemu nadzorcy, było już bardzo wiele, oddał królowi ukłon, pełen szacunku, i oddalił się za jego zezwoleniem.
Tego samego jeszcze wieczoru trzej muszkieterowie dowiedzieli się o zaszczycie, jaki przypadł im w udziale. Ponieważ jednak znali króla od dawna, nie byli tem nazbyt przejęci; natomiast d’Artagnan, dzięki swej gaskoń-