co oświadczył gwardziście Jego Eminencyi, zatrzymał się przy bramie, gdzie niebawem i jego przeciwnik się zjawił. Ponieważ d’Artagnan nie miał czasu do stracenia wobec tego, że posłuchanie u króla było naznaczone na południe, rozejrzał się dokoła, a zauważywszy, że ulica jest zupełnie opustoszała, rzekł do swego przeciwnika:
— Na honor, jest to szczęściem dla pana, jakkolwiek nazywasz się Bernajoux, że masz się bić tylko z praktykantem na muszkietera; tem nie mniej postaram się jak najlepiej wywiązać z zadania. Baczność!
— Zdaje mi się jednak — oświadczył ten, którego d’Artagnan tak prowokował, — zdaje mi się, że miejsce jest źle wybrane i że lepiej byłoby nam walczyć poza opactwem Saint-Germain.
— To, co pan mówisz, jest niewątpliwie bardzo mądre — odparł d’Artagnan, — na nieszczęście jednak nie rozporządzam czasem, mając w samo południe inne spotkanie. Do broni zatem, mój panie, do broni!
Bernajoux nie był człowiekiem, któremu trzebaby powtarzać dwukrotnie podobne wezwanie. W tej samej chwili szpada błysnęła mu w dłoni, rzucił się na przeciwnika, spodziewając się, że go onieśmieli wobec jego wielkiej młodości.
Lecz d’Artagnan już poprzedniego dnia przeszedł dobrą szkołę, a podniecony jeszcze świeżo zwycięstwem, dumny przyszłem powodzeniem, postanowił nie ustąpić ani kroku. Toteż obie szpady związały się z sobą, aż po rękojeść, a ponieważ d’Artagnan stał twardo na miejscu, przeciwnik jego musiał się nieco cofnąć. D’Artagnan wykorzystał tę chwilę, a raczej, korzystając z tego ruchu, kiedy żelazo Bernajoux’a zboczyło z linii prostej, zamachnął się, zaatakował i ugodził w ramię swego przeciwnika. Wtedy dopiero d’Artagnan cofnął się o krok i opuścił szpadę. Ale Bernajoux zakrzyknął, że rana jest bez znaczenia, i w zaślepieniu rzuciwszy się naprzód, sam natknął się na szpadę. Ponieważ jednak nie upadł i nie uznał się za pokonanego, a tylko cofał się ku pałacowi pana de Trémouille, u którego w służbie pozostawał jeden z jego krewnych, d’Artagnan, nie wiedząc, jak ciężka jest rana, którą otrzymał jego przeciwnik, nacierał dalej ostro i byłby
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/105
Ta strona została przepisana.