— Wierzę panu, wierzę i, jak to już oświadczyłem, na honor, jak jestem Bonacieux, mam zaufanie do pana.
— Kończ pan zatem to, co zacząłeś mówić.
Mieszczanin wydobył z kieszeni jakiś papier i podał d’Artagnanowi.
— List! — zawołał młodzieniec.
— Otrzymałem go dzisiaj rano.
D’Artagnan otworzył list, a ponieważ dzień miał się już ku schyłkowi, podszedł z nim ku oknu. Mieszczanin postąpił za nim.
„Nie szukaj pan swojej żony — czytał d’Artagnan; — zostanie odesłana panu, gdy nie będziemy jej już potrzebowali. Gdybyś pan jednak uczynił jakikolwiek krok w celu odnalezienia jej, będziesz pan zgubiony.“
— To dosyć stanowcze — oświadczył d’Artagnan, — ale pozatem jest to tylko czcza pogróżka.
— Zapewne, ale ta pogróżka przeraża mnie, mój panie; nie jestem człowiekiem wojennego rzemiosła i obawiam się Bastylii.
— Hm! — zauważył d’Artagnan, — i ja nie staram się dostać do Bastylii, tak samo, jak pan. Gdyby chodziło jedynie o cios szpadą, to mniejsza.
— Jednakże, proszę pana, liczyłem bardzo na pańską pomoc w tej sprawie.
— Czy tak?
— Widząc pana zawsze w otoczeniu muszkieterów o wspaniałej postawie i wiedząc, że ci muszkieterowie pozostają w służbie pana de Tréville, że więc są tem samem nieprzyjaciółmi kardynała, przypuszczałem, że pan i pańscy przyjaciele zechcecie oddać sprawiedliwość naszej biednej królowej i że będziecie zachwyceni, mogąc wypłatać figla Jego Eminencyi.
— Niewątpliwie.
— A oprócz tego myślałem o tem zaległem komornem za trzy miesiące, o które nie dopominałem się nigdy.
— Tak, tak, podałeś pan już ten argument; uważam go za wyborny.
— Co więcej, jeżeli uczynisz mi pan ten zaszczyt i pozostaniesz w moim domu, nie wspomnę nigdy o komornem.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/137
Ta strona została przepisana.