— Bardzo dobrze.
— W dodatku, gdyby zachodziła potrzeba, gotów jestem dać panu jakieś pięćdziesiąt pistolów, jeżelibyś pan, czego nie przepuszczam, znajdował się w tej chwili w kłopotach.
— Wyśmienicie; ależ pan musisz być bogaty, drogi panie Bonacieux!
— Mam się niezgorzej, mój panie, mogę to powiedzieć; zebrałem sobie coś około dwóch do trzech tysięcy talarów renty, zajmując się drobnym handlem, a oprócz tego umieściłem trochę grosza w ostatniej wyprawie sławnego żeglarza, Jana Mocqueta. W ten sposób, jak pan zrozumiesz... Ach! ależ... — krzyknął nagle mieszczanin.
— Co się stało? — zapytał d’Artagnan.
— Kogóż ja widzę?
— Gdzie?
— Na ulicy, naprzeciwko pańskich okien, we framudze tej bramy; człowiek, zasłaniający się płaszczem.
— To on! — wykrzyknęli równocześnie d’Artagnan i mieszczanin, każdy z nich bowiem w tej samej chwili poznał swego wroga.
— Ach! tym razem — krzyknął d’Artagnan, biegnąc po szpadę, — tym razem mi nie umknie!
I wydobywając szpadę z pochwy, wypadł z mieszkania.
Na schodach spotkał Atosa i Portosa, którzy szli właśnie do niego w odwiedziny. Usunęli się z drogi, a d’Artagnan przebiegł pomiędzy nimi, jak strzała.
— Cóż to? dokąd to tak biegniesz? — zawołali razem obaj muszkieterowie.
— Człowiek z Meung! — odpowiedział d’Artagnan i zniknął.
D’Artagnan opowiadał już niejednokrotnie przyjaciołom o swojej przygodzie z nieznajomym, jak również o pojawieniu się pięknej podróżnej, której nieznajomy powierza! tak ważne zlecenia.
Zdaniem Atosa, d’Artagnan zgubił swój list podczas bójki. Według niego, szlachcic — a na podstawie opisu, jaki dał d’Artagnan, nieznajomy musiał być szlachcicem, — szlachcic więc nie byłby zdolny do takiej podłości, jak kradzież listu.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/138
Ta strona została przepisana.