— Możemy pana ocalić tylko w takim wypadku, jeżeli pozostaniemy wolni — odpowiedział szybko i również szeptem d’Artagnan; — gdybyśmy zaś okazali chęć bronienia się, zaaresztują nas razem z panem.
— Jednakże zdaje mi się...
— Pójdźcie, panowie, proszę — rzekł teraz głośno d’Artagnan; — nie mam żadnej zgoła przyczyny, ażeby bronić tego pana. Ujrzałem go dopiero dzisiaj po raz pierwszy w życiu, i to jeszcze w jakich okolicznościach... Niechaj wam powie osobiście, że przyszedł dopominać się o komorne za mieszkanie. Czy nie tak, panie Bonacieux? Odpowiadaj pan!
— Szczera prawda — zawołał kramarz. — Ale nie mówi pan nic...
— Ani słowa o mnie! ani słowa o moich przyjaciołach! a przedewszystkiem ani słowa o królowej! inaczej zgubisz pan wszystkich, a siebie nie uratujesz. No, panowie, zabierajcie tego jegomościa!
I d’Artagnan popchnął całkiem oszołomionego kramarza w ręce zbirów, mówiąc do niego:
— Jesteś łajdakiem, mój drogi! przychodzisz żądać pieniędzy odemnie, od muszkietera! Do więzienia! jeszcze raz powtarzam, do więzienia go bierzcie, panowie, i trzymajcie pod kluczem możliwie długo; dzięki temu zyskam przynajmniej na czasie, aby zapłacić.
Zbirowie, składając dzięki, uprowadzili swą zdobycz.
W chwili, gdy już schodzili po schodach, d’Artagnan uderzył dowódcę w ramię:
— Nie wypijęż za pańskie zdrowie, a pan za moje? — rzekł, napełniając dwie szklaneczki winem z Beaugency, pochodzącem z hojności pana Bonacieux.
— Będzie to zaszczyt dla mnie — odparł dowódca zbirów, — i przyjmuję go z wdzięcznością.
— Zatem za zdrowie pańskie, panie... jak się pan nazywa?...
— Boisrenard.
— Więc panie Boisrenard!
— Za pańskie zdrowie, panie szlachcicu... jak mam nazywać, jeśli łaska?...
— D’Artagnan.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/149
Ta strona została przepisana.