cząca sobie prawo do uczestniczenia w każdem przebytem wzruszeniu. Biada nam, jeśli jej tego odmówimy, wszyscy bowiem posiadamy potrzebę duszy.
Widzisz więc, kochany, dobry ojcze, dlaczego mogłem Ci powiedzieć, że zostanie dużo z Twej twórczości, i jak bardzo słowa te moje potwierdził czas, który od owej upłynął chwili. Ten-ci jest powód, dlaczego od lat przeszło pięćdziesięciu coraz to bardziej entuzyazmują tłumy Twoi zdrowi, pogodni, mądrzy, wierni, wspaniałomyślni bohaterowie, do ostatniej kropli krwi za dobrą walczący sprawę lub podniosłej broniący idei, — dlaczego stałeś się, dlaczego jesteś i pozostaniesz najbardziej porywającym, najpopularniejszym w najlepszem tego słowa znaczeniu romansopisarzem nie tylko Francyi, lecz całego świata, mimo wszelkich szkół, wszelkich teoryi estetycznych, wszelkich szczerych i nieszczerych roztrząsali, wszelkich stronniczych i pomniejszających wyroków, w których wyczerpuje się literatura współczesna. Tworzysz obecnie cząstkę tego, z czego nędza ludzka czerpie ulgę i pociechę. Piewien wielki operator powiedział mi niedawno: „Wszyscy chorzy w naszym szpitalu albo przychodzą do zdrowia, albo umierają z książką ojca pańskiego pod poduszką; jeśli chcemy, aby nie przerażali się czekającą ich operacyą, aby nie męczył ich długi czas rekonwalescencyi, lub aby zapomnieli o przeczuciu nieuniknionego końca, przepisujemy im lekturę romansów czy opisów podróży pańskiego ojca, i zapominają.“ Jesteś nie tylko podziwiany, lecz, co ważniejsza, kochany; pod pewnym względem błogosławią Ciebie wprost ci wszyscy, którzy cierpieć musieli, a którzy dzięki Tobie cierpienia swe albo łatwiej znosili, albo je przygłuszali. Ponieważ umiałeś zająć wielkie te dzieci, zwane ludźmi, ponieważ umiałeś je przychwycić na ich namiętności, zapalić, pobudzić do śmiechu czy płaczu, przeto zaczęli Cię wkońcu uważać za członka rodziny i nazywają Cię „ojcem Dumasem“. Widzę Cię już razem z dobrym Lafontainem. Starym jesteś dziadkiem, opowiadającym bajki w długie, zimowe wieczory — piękne baśnie z czasów minionych.
Od chwili, kiedym Ci prorokował o Twej sławie, wy-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/19
Ta strona została przepisana.