wiać jeszcze tylko placu Croix-du-Trahoir; powóz kierował się właśnie w tamtą stronę.
Tym razem nie mógł już wątpić. Jakkolwiek w Croix-du-Trahoir tracono przestępców podrzędniejszych, a Bonacieux uważał się za godnego placu Świętego Pawła lub placu La Grève, jednak w Croix-de-Trahoir miała się zakończyć jego wędrówka i jego żywot! Nie mógł jeszcze dostrzedz nieszczęsnego krzyża, ale czuł, że coraz bardziej zbliżają się ku niemu. Gdy znaleźli się mniej-więcej w odległości dwudziestu kroków od strasznego miejsca, usłyszał Bonacieux gwar jakiś, i powóz zatrzymał się.
Tego nie mógł już znieść biedny kramarz spokojnie. Zdruzgotany wrażeniami, jakie kolejno przechodził, wydał słaby jęk, który możnaby wziąć za ostatnie westchnienie umierającego, i stracił zmysły.