Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/252

Ta strona została przepisana.

przysługi, jaką mam szczęście ci oddać; nie potrzebuję ocalać ani życia, ani honoru Waszej Królewskiej Mości, lecz jedynie przeszkodzić, abyś się nie stała ofiarą niecnych intryg.
— To prawda, moje dziecię, to prawda — rzekła królowa. — Masz zupełną słuszność.
— Daj mi ten list, pani; czas nagli.
Królowa podbiegła do stolika, na którym znajdował się atrament, papier i pióra, napisała kilka wierszy, zapieczętowała własnym sygnetem i wręczyła list pani Bonacieux.
— A teraz — odezwała się królowa, — zapominamy jeszcze o jednej bardzo ważnej rzeczy.
— O czem?
— O pieniądzach.
Pani Bonacieux zaczerwieniła się.
— Tak, to prawda — odpowiedziała, — i muszę wyznać Waszej Królewskiej Mości, że mój mąż...
— Że twój mąż ich nie ma; to chcesz powiedzieć?
— Owszem, ma je, ale jest strasznie skąpy, i to jest jego wadą. Jednakże niech się Wasza Królewska Mość nie niepokoi; znajdziemy środki...
— Niestety, i ja nie mam pieniędzy — rzekła królowa (ci zaś, którzy czytali pamiętniki pani de Motteville, nie zdziwią się tą odpowiedzią). — Ale zaczekaj — dodała i pobiegła do szafeczki z klejnotami.
— Masz oto — rzekła — pierścień ogromnej wartości, jak zapewniają; otrzymałam go od mego brata, króla hiszpańskiego, jest zatem moją własnością i mogę nim rozporządzać. Weź ten pierścień, zamień na pieniądze, i niech twój mąż rusza w drogę.
— Za godzinę rozkazy będą wypełnione.
— Czy widzisz adres? — dodała królowa głosem tak przyciszonym, że zaledwie można było dosłyszeć jej słowa: — Do milorda księcia de Buckingham w Paryżu.
— List będzie oddany do rąk własnych.
— Szlachetne dziecię! — zawołała Anna Austryaczka.
Pani Bonacieux ucałowała rękę królowej, ukryła list za stanikiem i zniknęła z lekkością ptaka.
W dziesięć minut później pani Bonacieux była już