swój trud. Oświadczysz panu de Tréville, że pan Aramis dziękuję bardzo za otrzymane pozwolenie. Możesz odejść.
Służący skłonił się aż do ziemi i wyszedł.
— Cóż to ma znaczyć? — pytał Aramis.
— Wyobraź sobie, że masz odbyć piętnastodniową podróż, i zabieraj się ze mną.
— Ależ ja nie ruszę z Paryża, dopóki się nie dowiem...
Aramis zawahał się.
— Co się z nią stało, nieprawdaż? — dokończył d’Artagnan.
— Z kim? — pytał Aramis.
— Z damą, która była tutaj... z damą, posiadającą haftowane chusteczki.
— Kto ci powiedział, że była tutaj jakaś dama? — przerwał Aramis, blednąc, jak chusta.
— Widziałem ją.
— I wiesz, kto to taki?
— Domyślam się przynajmniej.
— Słuchaj — mówił Aramis. — Skoro wiesz już tyle, to wiesz może także, co się z nią stało?
— Przypuszczam, że wróciła do Tours.
— Do Tours? to być może. Znasz ją, jak widzę. Ale dlaczego wróciła do Tours, nie zawiadamiając mię o tem wcale?
— Obawiała się, by jej nie uwięziono.
— Dlaczego nie napisała ani słowa?
— Bo obawiała się skompromitować ciebie.
— D’Artagnanie! wracasz mi życie! — krzyknął Aramis. — Sądziłem już, że pogardziła mną, że mię zdradziła... Byłem tak szczęśliwy, ujrzawszy ją znowu... Nie mogłem przecież przypuścić, aby narażała dla mnie swą wolność... A jednak jakaż przyczyna mogła ją sprowadzić do Paryża?
— Ta sama, dla której wyruszamy dzisiaj do Londynu.
— A cóż to za przyczyna? — pytał Aramis.
— Dowiesz się tego jeszcze kiedyś, mój Aramisie. Tymczasem pragnę naśladować powściągliwość w słowie „siostrzenicy doktora“.
Aramis uśmiechnął się, — przypomniał sobie bowiem bajeczkę, którą pewnego wieczora opowiedział przyjaciołom.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/274
Ta strona została przepisana.