pobiedz, ale się spóźnił, i robotnicy poczęli wydrwiwać naszych podróżnych, czem doprowadzili do tego, że nawet flegmatyczny Atos oburzył się ich zuchwalstwem i najechał koniem na jednego z nich. Wówczas ludzie ci cofnęli się do przydrożnego rowu i pochwycili ukryte w nim muszkiety. Wskutek tego podróżni nasi musieli przejechać wprost pod gradem kul, z których jedna przebiła Aramisowi ramię, druga zaś utkwiła Mousquetonowi w miękkich częściach ciała, będących przedłużeniem kości krzyżowej. Mousqueton spadł z konia, nie dlatego, by był istotnie ciężko raniony, lecz ponieważ, nie mogąc zobaczyć rany, przypuszczał zapewne, że jest groźniejsza, aniżeli była w rzeczywistości.
— To zasadzka! — krzyknął d’Artagnan. — Nie dajmy się chwycić w sidła! Dalej, naprzód w drogę!
Aramis, aczkolwiek raniony, chwycił się grzywy konia, który poniósł go za towarzyszami. Rumak Mousquetona dogonił ich także i biegł razem bez jeźdźca.
— Będziemy mieli jednego konia zapasowego — rzekł Atos.
— Wolałbym mieć kapelusz — odparł d’Artagnan. — Zdmuchnęła mi go kula. Całe szczęście, na honor, że list, jaki mam przy sobie, nie w nim się znajdował.
— Otóż to! Gotowi zabić biednego Portosa, gdy pojedzie tędy — odezwał się Aramis.
— Gdyby Portos mógł się utrzymać na nogach, byłby nas już dawno dogonił — zauważył Atos. — Mojem zdaniem, ten pijak otrzeźwiał, ledwie stanął na placu boju.
Pędzili jeszcze galopem przez dwie godziny, chociaż konie były pomęczone i można się było obawiać, że niebawem odmówią jeźdźcom swej służby. Skierowali się następnie na przełaj, w nadziei, że dzięki temu będą mniej niepokojeni. Ale w Crévecoeur Aramis oświadczył, że dalej jechać nie może. W istocie trzeba było mieć jego męstwo, ukrywające się pod wytworną powierzchownością i pod gładkiem obejściem, aby dotrwać aż dotąd. Co chwila bladł straszliwie, i musiano podtrzymywać go na koniu. Zsadzono go zatem przed bramą przydrożnej oberży, pozostawiono mu Bazina,
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/282
Ta strona została przepisana.