Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/321

Ta strona została przepisana.

— Dokładnie to samo.
— Żegnaj pan, panie gospodarzu.
— Życzę szczęśliwej podróży, szlachetny panie. A może masz pan jeszcze jakieś życzenia?
D’Artagnan potrząsnął przecząco głową i ruszył naprzód z kopyta. W wiosce d’Ecouis powtórzyła się dosłownie ta sama scena. Znalazł oberżystę, okazującego równą uprzejmość; znalazł też konia rączego i wypoczętego. Pozostawiwszy oberżyście swój adres w Paryżu, tak, jak to uczynił w poprzednich razach, z tą samą szybkością popędził do Pontoise. Tam zmienił wierzchowca po raz ostatni i o godzinie dziewiątej wjechał w pełnym galopie na podwórze pałacu pana de Tréville.
W ciągu dwunastu godzin przebył tedy około sześćdziesięciu mil.[1]
Pan de Trévilie przyjął go tak, jakgdyby się rozstali dopiero tego samego ranka; jedynie uścisnął mu rękę nieco goręcej, aniżeli zazwyczaj, poczem zawiadomił go, że oddział pana des Essarts znajduje się w Luwrze na służbie, i oznajmił, że może się udać na swoje stanowisko.




  1. Francuskich Przyp. tłóm.