kryte błotem, — ale przy tej sposobności powiódł jednocześnie spojrzeniem po butach kramarza. Możnaby było twierdzić, że ktoś unurzał je w tej samej kałuży; jedne i drugie miały bezwarunkowo to samo błoto na sobie.
Nagła myśl przemknęła mu przez głowę. Tym małym, nizkim, szpakowatym człowiekiem, odzianym w ciemne suknie, a wyglądającym na lokaja, tym człowiekiem, któremu żołnierze, należący do eskorty, nie okazywali wcale szacunku, był najpewniej sam pan Bonacieux. Mąż przewodził przy uprowadzeniu żony.
D’Artagnan uczuł straszną ochotę pochwycić go za gardło i zadusić. Ponieważ jednak — jak mówiliśmy — był roztropnym młodzieńcem, przeto zapanował nad sobą. Jednakże wzburzenie wewnętrzne objawiło się tak silnie na jego obliczu, że Bonacieux przeraził się i chciał się cofnąć o krok. Niestety, stał właśnie nawprost zamkniętej połowy bramy, i przeszkoda ta zmusiła go do zatrzymania się na miejscu.
— Tak, tak! — rzekł d’Artagnan. — Żartujesz sobie ze mnie, mój dobry panie; ale zdaje mi się, że jeżeli moje obuwie potrzebuje oczyszczenia gąbką, to nie mniej także twoim butom i pończochom przydałaby się szczotka. Czyżbyś i pan włóczył się po nocy, panie Bonacieux? Do dyabła! to już trudniej wybaczyć człowiekowi w pańskim wieku, mającemu w dodatku młodą i ładną żonę...
— Och! uchowaj Boże! — odpowiedział Bonacieux. — Byłem wczoraj w Saint-Mande, aby się wywiedzieć o służącą, bez której w żaden sposób poradzić sobie nie mogę. Ponieważ droga była jak najgorsza, zabłociłem się tak strasznie, a nie miałem jeszcze czasu oczyścić się.
Oznaczenie przez pana Bonacieux miejsca, mającego być celem jego podróży, było nowym dowodem, popierającym podejrzenia, jakie się zrodziły w myśli d’Artagnana. Bonacieux dlatego mówił, że był w Saint-Mande, bo miejscowość ta leży w zupełnie przeciwnej stronie, niż Saint-Cloud.
Podejrzenia te jednak stały się zarazem dla d’Artagnana pierwszą pociechą. Jeżeli Bonacieux wiedział, gdzie
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/357
Ta strona została przepisana.