— Nie; widziałem go wtedy poraz pierwszy; odtąd też nie pokazał się więcej.
— Wybornie; wiem już, co chciałem wiedzieć. Mówiłeś pan zatem, że pokój pana Portosa znajduje się na pierwszem piętrze pod Nr. 1?
— Tak, panie; jest to najpiękniejszy pokój w całej gospodzie, i przez ten czas mogłem już był wynająć go z dziesięć razy.
— Uspokój się pan — rzekł d’Artagnan z uśmiechem. — Portos zapłaci panu pieniędzmi, jakie otrzyma od księżnej Coquenard.
— Och, panie! to mi wszystko jedno, czy byłaby to księżna, czy żona prokuratora, byleby tylko rozwiązała supełki swego worka. Ale ona oświadczyła stanowczo, że ma już dosyć tych wymagań i wiarołomstwa pana Portosa i że mu nie da więcej ani grosza.
— Czy powtórzyłeś pan tę odpowiedź swemu gościowi?
— Uchowaj Boże! byłby się przecież dowiedział, w jaki sposób wypełniliśmy jego zlecenie.
— Więc czeka jeszcze ciągle na pieniądze?
— Tak jest. Wczoraj jeszcze pisał powtórnie; ale tym razem jego własny służący odniósł list na pocztę.
— I twierdzisz pan, że pani prokuratorowa jest stara i brzydka?
— Ma co najmniej lat pięćdziesiąt i nie może wcale uchodzić za piękną, jak mówił Pataud.
— W takim razie możesz pan być spokojny, że pozwoli się ubłagać! Zresztą Portos nie jest panu zapewne dużo winien.
— Jakto, nie dużo! Jak dotąd dwadzieścia pistolów, nie wliczając zapłaty chirurga. Och! nie odmawia sobie niczego; widać zaraz, że przyzwyczajony do dobrego życia.
— Zresztą chociażby nawet opuściła go kochanka, znajdą się jeszcze przyjaciele, zaręczam panu. Tak więc, kochany gospodarzu, nie miej wcale obawy i nie ustawaj w pieczołowitości, jakiej stan jego wymaga.
— Obiecał mi pan nie wspomnieć ani słowa o pro kuratorowej, jakoteż o odniesionej ranie.
— Tak; dałem na to słowo.
— Widzi pan, on gotówby mnie zabić...
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/370
Ta strona została przepisana.