Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/413

Ta strona została przepisana.

— Tego, które stoi w głębi przy krokwiach. Pozostało tam jeszcze dwadzieścia pięć flaszek; reszta się potłukła, gdy upadłem. Otóż przynieś nam sześć flaszek tego wina.
— To proch, nie człowiek! — szepnął oberżysta do siebie. — Jeżeli pobędzie tutaj z piętnaście dni i będzie płacił za to, co wypije, powetuję wszystkie swe straty.
— A nie zapomnij — zawołał d’Artagnan za odchodzącym gospodarzem — zanieść cztery flaszki tego samego wina owym dwom panom Anglikom.
— Tymczasem — zwrócił się Atos do d’Artagnana, — zanim podadzą nam wino, opowiedz mi, co się dzieje z resztą naszych towarzyszów.
D’Artagnan opowiedział pokrótce przyjacielowi, że odnalazł Portosa w łóżku ze zwichniętą nogą, Aramisa zaś, siedzącego przy stole między dwoma teologami. Właśnie kończył opowiadanie, gdy wszedł oberżysta, niosąc zamówione wino i szynkę, która, na jego szczęście, ocalała jeszcze w piwnicy.
— Dobrze — rzekł Atos, napełniając szklanki, — wypijmy więc za zdrowie Portosa i Aramisa. Ale cóż się z tobą samym działo, mój przyjacielu? Wydaje mi się, że masz coś niewesołego na sercu.
— Tak! — zawołał d’Artagnan, — jestem najnieszczęśliwszy z was wszystkich.
— Ty, nieszczęśliwy? d’Artagnanie, ty jesteś nieszczęśliwy? — pytał Atos. — Z jakiejże to przyczyny?
— Opowiem ci później.
— Później! a dlaczego nie teraz? Czy sądzisz może, że jestem pijany? Zapamiętaj sobie, d’Artagnanie, że myśl moja nigdy nie bywa tak jasna, jak właśnie wtedy, gdy napiję się wina. Mów zatem; nastawiam uszy.
D’Artagnan opowiedział mu swą przygodę z panią Bonacieux, której Atos wysłuchał bez zmarszczenia brwi, a gdy wreszcie przyjaciel skończył mówić, odezwał się:
— Wszystko to nędza! wszystko nędza!
Takie było zwykłe powiedzenie Atosa.
— Nazywasz to zawsze nędzą, drogi Atosie! — rzekł d’Artagnan. — A jednak nie przystoi tak mówić właśnie tobie, który nie kochałeś nigdy.
Znużone oczy Atosa rozbłysnęły nagle. Była to jednak