Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/425

Ta strona została przepisana.

łem tedy z nim o Grimauda, o milczącego Grimauda, podzielonego również na dziesięć stawek.
— Na każdy rzut? — odezwał się d’Artagnan, wybuchając pomimowoli śmiechem.
— O Grimauda w jego własnej osobie... wyobraź sobie!... I dziesięcioma stawkami Grimauda, który nie jest wart nawet jednego dukata, odegrałem dyament! Powiedzże sam teraz, czy upór nie jest cnotą?
— Na honor, zabawna historyą! — zawołał d’Artagnan, nieco pocieszony, trzymając się za boki ze śmiechu.
— Teraz pojmiesz, że, czując, iż szczęście mi sprzyja, rozpocząłem grać o dyament nanowo.
— Idźże do dyabła z żartami! — rzekł d’Artagnan, zachmurzając się znowu.
— I odegrałem twoją uprząż, potem twego konia, potem moją uprząż, potem mojego konia... i znowu przegrałem wszystko. Ostatecznie odzyskałem twoją uprząż, potem moją, i na tem przerwaliśmy grę. Udało się doskonale, więc już nie próbowałem więcej szczęścia...
D’Artagnan odetchnął, jakgdyby mu z przygniecionych dotąd piersi zdjęto całą oberżę.
— Więc dyament pozostaje moją własnością? — zapytał trwożnie.
— Nienaruszoną, drogi przyjacielu, zarówno, jak uprząż twego i mojego Bucefała.
— Na cóż jednak przydadzą się nam uprzęże, skoro nie mamy koni?
— Mam co do nich pewien plan.
— Atosie, przerażasz mię znowu.
— Posłuchaj, d’Artagnanie. Ty nie grałeś już oddawna...
— I nie mam do gry najmniejszej chęci.
— Nie wyrzekajmy się niczego. Nie grałeś już oddawna, jak mówię, będziesz miał zatem szczęśliwą rękę.
— Dobrze! Ale cóż z tego wynika?
— Otóż Anglik i jego towarzysz są jeszcze tutaj. Zauważyłem, że żałował bardzo uprzęży. Tobie widocznie zależy na koniu. Otóż, gdybym był na twojem miejscu, postawiłbym uprząż przeciwko koniowi.
— Ależ on nie zechce samej uprzęży na stawkę!