niedołęga Mousqueton pozwolił sobie wpakować kulę w takie miejsce, jakie zazwyczaj pokazuje się tylko aptekarzom. Nakazałem też surowo Mousquetonowi, aby na przyszłość nie dopuszczał do zranienia tych części ciała.
— No, no! — oświadczył Atos, zamieniając porozumiewawczy uśmiech z d’Artagnanem i Aramisem, — widzę, że postępowałeś z tym biedakiem wspaniałomyślnie, jak przystoi na dobrego pana...
— Krótko mówiąc — kończył Portos, — po zapłaceniu wszystkich kosztów pozostało mi jeszcze trzydzieści talarów.
— Au mnie z dziesięć pistolów — oświadczył Aramis.
— Oho! — mówił Atos, — zdaje mi się, że wobec tego jesteśmy Krezusami. Ileż pozostało tobie, d’Artagnanie, z tych stu pistolów?
— Z tych stu pistolów? Przedewszystkiem dałem ci z nich pięćdziesiąt.
— Tak sądzisz?
— Cóż, do dyabła! zapomniałeś?
— Ach, prawda, przypominam sobie.
— Potem zapłaciłem sześć pistolów gospodarzowi.
— Co za bydlę z tego oberżysty! I poco mu dałeś te sześć pistolów?
— Wszakże sam prosiłeś mię o to.
— Prawda! Jestem nazbyt dobry... Ostatecznie ileż ci zostaje?
— Dwadzieścia pięć pistolów — odparł d’Artagnan.
— Ja zaś — mówił Atos, dobywając trochę drobnej monety z kieszeni, — ja...
— Ty nie masz nic.
— Na honor! przynajmniej tak niewiele, że nie warto zadawać sobie trudu, aby to wliczać do ogólnej sumy.
— Policzmy więc teraz, ile posiadamy razem. Ty, Portosie?
— Trzydzieści talarów.
— Aramis?
— Dziesięć pistolów.
— D’Artagnan?
— Dwadzieścia pięć.
— Wszystko razem wynosi zatem? — pytał Atos.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/433
Ta strona została przepisana.