tuż obok niego, Portos wyciągnął ku niej ręką, ociekającą święconą wodą, a piękna nabożnisia dotknęła drobnym paluszkiem grubej jego dłoni, przeżegnała się i wyszła z uśmiechem z kościoła.
To było dla pani prokuratorowej zawiele; nie mogła już wątpić, że owa dama i Portos zalecają się do siebie wzajemnie. Gdyby była wielką damą, niezawodnieby zemdlała, — że jednak była tylko zwyczajną prokuratorową, zadowolniła się słowami, wypowiedzianemi z wściekłością do muszkietera:
— Cóż to, panie Portosie! nie podasz mi pan wody. święconej?
Na dźwięk jej głosu Portos drgnął, niby człowiek, budzący się ze snu.
— Ach! to pani! — zawołał. — Przepraszam za nieuwagę. Jakże zdrowie męża pani, drogiego pana Coquenard? Czy ciągle jest jeszcze takim samym sknerą, jak dawniej? Gdzież podziałem oczy, aby nie zobaczyć pani w ciągu tego dwugodzinnego kazania!?
— Siedziałam w odległości dwóch kroków od pana — oświadczyła pani prokuratorowa. — Ale nie mogłeś mię pan dostrzedz, będąc zajęty bez przerwy tą piękną damą, której przed chwilą podałeś przy wyjściu święconą wodę...
Portos udał zakłopotanie:
— Ach! zauważyłaś to pani...
— Trzeba byłoby chyba być ślepym, aby tego nie postrzedz...
— Jest to — rzekł Portos, jakby od niechcenia — jedna z moich przyjaciółek, księżna, z którą tylko z trudem mogę się spotykać, bo ma bardzo zazdrosnego męża. Przyszedłem tu na jej żądanie, gdyż zawiadomiła mię, że będzie dzisiaj w tym skromnym odległym kościółku jedynie poto, aby się ze mną zobaczyć.
— Panie Portosie — rzekła pani prokuratorowa, — czy będzie pan łaskaw na pięć minut podać mi ramię? Pragnęłabym pomówić z panem.
— Ależ najchętniej, łaskawa pani — rzekł Portos z miną gracza, ucieszonego oszustwem, które mu się powiodło.
W tej samej właśnie chwili d’Artagnan, ścigający wzro-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/440
Ta strona została przepisana.