postać człowieka, przechadzającego się po tarasie, ozdobionym kwiatami. Planchet poznał go pierwszy.
— Czy nie przypomina pan sobie tej gęby — zapytał, zwracając się do d’Artagnana, — co gapi się tam na wrony?
— Nie — odparł d’Artagnan, — aczkolwiek jestem pewny, że nie po raz pierwszy widzę tego człowieka.
— Bardzo wierzę — rzekł Planchet, — gdyż jest to biedny Lubin, służący hrabiego de Wardes, tego samego, z którym obszedł się pan tak pięknie w Calais, w ubiegłym miesiącu, na drodze do wiejskiego mieszkania gubernatora.
— Istotnie — zawołał d’Artagnan. — Teraz już poznaję go. Czy sądzisz, że i on poznałby ciebie?
— Wątpię, panie; był wówczas zanadto przelękniony, aby mógł mię zachować w pamięci.
— Więc idź, pogadaj z tym chłopcem i postaraj się dowiedzieć, czy jego pan żyje.
Planchet zsiadł z konia, podszedł prosto do Lubina, który go istotnie nie poznał, i dwaj służący poczęli rozmawiać ze sobą w jak najlepszej zgodzie, podczas gdy d’Artagnan przeprowadził konie przez wązką uliczkę dookoła domu i ukrył się poza szpalerem leszczynowym, by stamtąd słyszeć, co powie Lubin.
Gdy stał tak czas jakiś poza szpalerem, posłyszał nagle turkot zbliżającego się powozu i ujrzał zajeżdżającą przed dom karetę milady. Położył się co prędzej na karku konia, aby widzieć wszystko, nie będąc sam widziany.
Milady wychyliła uroczą główkę z poza zasłony drzwiczek karety i wydała jakiś rozkaz swej pokojówce.
Służebna, ładna, w wieku dwudziestu do dwudziestu dwóch lat, zwinna i żywa dziewczyna, prawdziwa subretka wielkopańska, zeskoczyła na dół ze stopnia, na którym siedziała, i podążyła ku tarasowi, gdzie przechadzał się Lubin.
D’Artagnan śledził oczyma idącą, a tymczasem ktoś z wewnątrz domu odwołał Lubina, i na tarasie pozostał sam Planchet, rozglądający się na wszystkie strony za swym panem, którego stracił z oczu. Nagle zbliżyła się ku niemu pokojowa i, biorąc go w pośpiechu za Lubina, podała mu mały bilecik.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/451
Ta strona została przepisana.