I odprowadziwszy na stronę Anglika, z którym miał skrzyżować szpadę, wyjawił mu pocichu swoje prawdziwe nazwisko. A podczas, gdy Aramis i Portos naśladowali go w tym względzie, Atos mówił do swego przeciwnika:
— Czy to panu wystarcza? i czy uważasz mię teraz za godnego, bym skrzyżował z nim swą szpadę?
— Tak jest, panie — odparł Anglik, skłaniając głowę, — w zupełności.
— Dobrze. A teraz zechcesz pan jeszcze przyjąć odemnie pewne wyjaśnienie — dodał Atos z lodowatym spokojem.
— Jakie? — zapytał Anglik.
— Że byłbyś pan lepiej uczynił, nie starając się dowiedzieć, kto jestem...
— Dlaczego?
— Jestem uważany za umarłego, a ponieważ mam pewne powody, aby się nikt nie dowiedział, że żyję, będę zmuszony zabić pana, bo tylko w ten sposób wiadomość o mnie nie wyjdzie poza granice tego pola.
Anglik spojrzał na Atosa tak, jakby oświadczenie to uważał jedynie za junacką przechwałkę z jego strony. Ale Atos bynajmniej nie żartował.
— Panowie — rzekł, zwracając się zarówno do swych towarzyszów, jak do ich przeciwników, — czy jesteśmy gotowi?
— Tak! — odpowiedzieli jednocześnie Anglicy i Francuzi.
— Więc baczność! — oświadczył Atos.
I po chwili osiem szpad zabłysło w blaskach zachodzącego słońca; rozpoczęła się zacięta walka, której gwałtowność tem łatwiej zrozumieć, gdy się zważy, iż walczący byli sobie wrogami w podwójnej mierze.
Atos ścierał się ze swym przeciwnikiem z tak zimną krwią i z takiem przestrzeganiem wszelkich reguł, jakgdyby znajdował się w sali ćwiczeń szermierczych. Portos, którego zbytnią pewność siebie wyleczyła niewątpliwie przygoda, jaką miał w Chantilly, wysilał się na zręczność i roztropność. Aramis, rozmyślający o trzeciej części swego poematu, nacierał gwałtownie, jak człowiek, któremu się spieszy.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/458
Ta strona została przepisana.