Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/464

Ta strona została przepisana.

manej jeszcze przez nią chusteczce, które świadczyły, że przed chwilą pogryzła sobie wargi aż do krwi. A wargi miała przepyszne, rzec można — koralowe.
Rozmawiała z ożywieniem, i zdawaćby się mogło, że zapomniała o wszystkiem. Opowiadała, że lord de Winter był jej szwagrem, nie zaś bratem: poślubiła młodszego jego brata, który osierocił ją wraz z maleńkiem dzieciątkiem. Dziecko to było jedynym spadkobiercą jej szwagra, gdyby się nie ożenił i nie miał sam dzieci.
Słuchając tego opowiadania, d’Artagnan wyczuwał, że poza wszystkiemi obsłonkami, w które ono obfitowało, coś się kryje tajemniczego, — ale co, nie mógł tego odgadnąć.
Zresztą po półgodzinnej rozmowie d’Artagnan nabrał przekonania, że milady jest bezwarunkowo jego rodaczką, mówiła bowiem po francusku tak czysto i poprawnie, iż nie można było mieć żadnych pod tym względem wątpliwości.
Nie szczędził też młody człowiek miłych słów i zapewnień o zupełnem dla niej oddaniu, a wszystkich niedorzeczności naszego Gaskończyka słuchała milady z dobrodusznym uśmiechem.
Wreszcie nadeszła godzina rozstania. D’Artagnan pożegnał gospodynię domu i opuścił salon, czując się najszczęśliwszym z ludzi.
Na schodach spotkał piękną pokojówkę. Potrąciła go w przejściu i, rumieniąc się aż po białka oczu, przeprosiła za swą niezręczność tak słodkim głosikiem, że aż się obejrzał za nią.
Nazajutrz d’Artagnan przybył ponownie w odwiedziny i został przyjęty jeszcze milej, aniżeli dnia poprzedniego. Lord de Winter był nieobecny, i tym razem znowu sama milady zabawiała gościa przez cały wieczór. Objawiając wielkie zajęcie jego losem, wypytywała, skąd pochodzi, jakich ma przyjaciół i czy nie myślał kiedy o tem, aby wejść w służbę pana kardynała.
W odpowiedzi na to ostatnie zapytanie d’Artagnan, który, mimo lat dwudziestu, był niezwykle roztropnym młodzieńcem, przypomniawszy sobie podejrzenia, jakie od początku budziła w nim milady, wygłosił teraz po-