chwalną mową na cześć Jego Eminencyi i zapewnił, że niewątpliwie wstąpiłby w szeregi gwardyi kardynała, zamiast do gwardyi królewskiej, gdyby był przedtem naprzykład poznał pana de Cavois, zamiast pana de Tréville.
Na to oświadczenie milady zmieniła wnet temat rozmowy, nie objawiając żadnego podniecenia, i zapytała w możliwie najnaturalniejszy sposób, czy był kiedykolwiek w Anglii. D’Artagnan odpowiedział na to pytanie, że posyłał go tam pan de Tréville w celu zakupu koni, których cztery sprowadził na próbą.
W ciągu rozmowy milady zagryzła wargi dwa czy trzy razy, — Gaskończyk bowiem okazał się niezwykle skrytym człowiekiem.
O tej samej porze, co dnia poprzedniego, d’Artagnan pożegnał milady i znowu na korytarzu spotkał piękną Ketty, tak bowiem nazywała się pokojówka. Spojrzała na niego tak mile, że trudno byłoby pomylić się co do jej życzliwości dla niego. Lecz młody człowiek nazbyt był zajęty jej panią, aby zwracać uwagą na cośkolwiek innego.
Następnego dnia d’Artagnan znowu przybył w odwiedziny do milady, która co wieczór przyjmowała go ze wzrastającą sympatyą. I co wieczór, czyto w przedpokoju, czy w krużganku, czy na schodach, spotykał piękną pokojówką.
Ale, jak wspomnieliśmy, d’Artagnan nie zwracał wcale uwagi na biedną Ketty, która go za każdym razem niemal zagabywała rozmiłowanym wzrokiem.