Tymczasem d’Artagnan, jak mówiliśmy, pomimo wyrzutów sumienia i mądrych rad Atosa, niemal z godziny na godzinę odczuwał coraz większą miłość ku milady. Codziennie też przybywał składać jej swoje hołdy, przekonany, że wcześniej czy później pozyska jej wzajemność.
Pewnego wieczoru, gdy wchodził do pałacu milady z podniesioną w górę głową, z miną człowieka, oczekującego złotego deszczu, spotkał przy zewnętrznej bramie nadobną pokojówkę. Piękna Ketty nie zadowolniła się tym razem otarciem się o niego w przejściu, lecz łagodnie ujęła go za rękę.
— Aha! — pomyślał d’Artagnan, — zapewne ma mi zakomunikować jakieś zlecenie swojej pani, która może chce mi w ten sposób naznaczyć schadzkę, nie śmiejąc uczynić tego osobiście w rozmowie ze mną.
I spojrzał na piękną dziewczynę najbardziej zdobywczem spojrzeniem, do jakiego był zdolny.
— Pragnęłabym powiedzieć panu kilka słów, panie kawalerze... — wyjąkała nieśmiało pokojówka.
— Mów, moje dziecko, mów — rzekł d’Artagnan; — słucham uważnie.
— Nie mogę tego panu powiedzieć tutaj, jest to bowiem zbyt wielka tajemnica i wymaga długiej rozmowy.
— Cóż więc poradzić na to?
— Gdyby pan kawaler zechciał pójść ze mną... — mówiła trwożnie Ketty.
— Pójdę, dokąd zechcesz, piękna dziecino.
— Więc chodźmy.
I nie wypuszczając już ręki d’Artagnana, poprowadziła go Ketty ciemnymi i zawrotnymi schodami na górę.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/479
Ta strona została przepisana.
XIII.
POKOJÓWKA I PANI.