Spotkał Ketty przy bramie i tak, jak dnia poprzedniego, poszedł do niej. Tu dowiedział się od pięknej dziewczyny, że milady wyłajała ją surowo, nie mogąc się doczekać listu, i zarzuciła, iż opieszałość jej jest tego powodem, — nie mogła sobie bowiem inaczej wytłómaczyć milczenia hrabiego de Wardes. Wreszcie rozkazała jej jutro rano zanieść do hrabiego trzeci list z rzędu.
D’Artagnan wymógł na Ketty obietnicę, że przyniesie mu ten list; dziewczyna, szalona miłością, przyrzekła kochankowi wszystko.
Pozatem wieczór zeszedł tak samo, jak dnia poprzedniego: d’Artagnan zamknął się w szafie, milady przywołała pokojówkę, przy jej pomocy rozebrała się, poczem odprawiła ją i zamknęła drzwi. I tak samo, jak dnia poprzedniego, d’Artagnan wrócił do domu dopiero o godzinie piątej rano.
Przed południem o jedenastej przyszła do niego Ketty, przynosząc mu list milady. Tym razem biedne dziewczę z całem zaufaniem oddało mu samo list do rąk; duszą i ciałem należało niepodzielnie do pięknego żołnierza.
D’Artagnan otworzył list i przeczytał, co następuje:
D’Artagnan, czytając list, bladł i czerwieniał naprzemian.
— Ach! kochasz ją jeszcze! — rzekła Ketty, która ani na chwilę nie spuszczała z niego oczu.
— Mylisz się, Ketty; nie kocham jej i pragnę się pomścić za jej wzgardę.
— Tak, tak! Znam twój plan; mówiłeś mi już o nim.
— Chyba to ci nie szkodzi, Ketty! Wiesz przecie, że kocham tylko ciebie...
— Skądże mogę o tem wiedzieć?
— Przekona cię o tem obelga, jaką jej wyrządzę.