Ketty westchnęła.
D’Artagnan zaś wziął pióro do ręki i napisał:
Ten, którego uczyniłaś najszczęśliwszym z ludzi,
List ten był fałszerstwem, był pozatem uchybieniem czci niewieściej i nawet, w naszem pojęciu, był czemś niegodnem. Ale w owej epoce (choć i dzisiaj się to zdarza) nie liczono się z tem wcale. D’Artagnan zresztą czuł się w prawie do podobnego postępku wobec stwierdzonej przez samą milady nikczemności jej charakteru, przyczem nie żywił teraz dla niej najmniejszego szacunku, poddając się tylko jeszcze niepokonanej namiętności, nieposkromionemu pożądaniu, zaprawionemu pogardą. Plan d’Artagnana był prosty: wejść nagle w odpowiedniej chwili przez pokoik Ketty do sypialni jej pani i skorzystać z pierwszej chwili jej zdziwienia, przestrachu, wstydu... Oczywiście plan ten mógł zawieść, ale młody człowiek nie namyślał się długo; za osiem dni rozpoczynała się wojna, musiał wyruszyć w pole i na stopniowe zabiegi miłosne nie miał czasu. — Ten oto liścik doręczysz milady, jako odpowiedź hrabiego de Wardes — rzekł, oddając Ketty zapieczętowany bilet. Biedna Ketty zbladła; nie mogła wątpić, co zawiera list. — Posłuchaj, drogie dziecię — rzekł jej, widząc to,