Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/493

Ta strona została przepisana.

mogli sobie powiedzieć nic ważniejszego, a zajmijmy się Aramisem.
Widzieliśmy, jakie wrażenie wywarta na młodym człowieku wiadomość, że żebrak, pragnący z nim mówić, przybywa z Tours. Pospieszył za Bazinem, a raczej wyprzedził go i jednym niemal susem przebył odległość, dzielącą ulicę Férou od ulicy Vaugirard.
W domu zastał istotnie nieznanego sobie człowieka, nizkiego wzrostu, o bystrem spojrzeniu, lecz odzianego w łachmany.
— Czy to pan chciałeś mówić ze mną? — zapytał muszkieter.
— Pragnę zobaczyć się z panem Aramisem. Czy to pan jesteś nim właśnie?
— Tak. Czy masz pan dla mnie jakie wiadomości?
— Zaraz je panu przedstawię; proszę jednak o okazanie mi przedtem pewnej haftowanej chusteczki.
— Oto jest — odparł Aramis i, otworzywszy wyjętym z zanadrza kluczykiem małą hebanową szkatułkę, wysadzaną masą perłową, wydostał z niej chusteczkę.
— Dobrze — oświadczył żebrak. — Odpraw pan teraz służącego.
Ciekawy Bazin, któremu również pilno było dowiedzieć się, czego życzy sobie tajemniczy żebrak, stał właśnie na uboczu, gdyż zdążył przybyć do domu niemal równocześnie ze swym panem. Nie na wiele mu się jednak przydał ten pośpiech; Aramis na żądanie żebraka dał mu znak ręką, by się oddalił.
Po wyjściu Bazina żebrak, szybko rozejrzawszy się dokoła i upewniwszy się, że nikt ich nie widzi, ani słyszy, rozpiął zewnętrzne łachmany, przewiązane skórzanym pasem, poczem rozpruł bok kaftana i z tego ukrycia wydobył list.
Na widok pieczęci Aramisowi zapłonęły radością oczy; złożywszy na liście pocałunek, z religijną niemal czcią rozpieczętował go i przeczytał, co następuje:

„Przyjacielu! Los rozłącza nas jeszcze na czas pewien, — ale piękne dni młodości nie przeminęły bezpowrotnie. Wypełnij swą powinność na polu