Żegnam cię, a raczej mówię: do zobaczenia!“
Żebrak pruł dalej kaftan i z brudnej swej odzieży wyjmował kolejno jedną sztukę złota po drugiej, aż ułożył na stole sto pięćdziesiąt podwójnych pistolów hiszpańskich, poczem skłonił się i wyszedł, zanim zdumiony młodzieniec zdążył przemówić choćby słowo.
Aramis odczytał list powtórnie i teraz dopiero zauważył w nim dopisek następującej treści:
— Złote sny moje! — zawołał Aramis. — Jakże piękne jest życie! Jesteśmy jeszcze młodzi, a dni szczęścia przed nami! Och! do ciebie należy moja miłość, moja krew, moje życie! wszystko, ty najcudowniejsza kochanko moja!
I ucałował namiętnie list, nawet nie spoglądając na złoto, błyszczące na stole.
W tej chwili zastukał do drzwi Bazin. Aramis nie miał już powodu nic ukrywać, więc pozwolił mu wejść do pokoju.
Na widok złota Bazin osłupiał i zapomniał nawet powiedzieć swemu panu o przybyciu d’Artagnana, który, zaciekawiony tajemniczemi odwiedzinami żebraka, wyszedł również od Atosa i pospieszył do Aramisa, a wobec przyjacielskiego z nim stosunku sam oznajmił swoje przybycie.
— Do licha, drogi Aramisie! — rzekł, ujrzawszy stos złota na stole, — jeżeli tak wyglądają owoce, nadesłane ci z Tours, to powinszuj odemnie ogrodnikowi, który je wyhodował.
— Mylisz się, mój drogi — odparł dyskretnie Aramis; — są to pieniądze, nadesłane mi przez mego wydawcę za poemat, który zacząłem pisać,