— Doprawdy!? — rzekł d’Artagnan. — W takim razie muszą ci powiedzieć, że twój wydawca jest niezwykle hojny, kochany Aramisie.
— Jakto, panie? — zawołał Bazin, — to za poemat dostaje się aż tyle pieniędzy? Ależ to wspaniale! Może pan osiągnąć w taki sposób wszystko, czego zapragnie... może pan dorównać panu de Voiture i panu de Benserade! Ogromnie mi się to podoba. Poeta jest prawie księdzem. Och, panie! błagam, niech pan zostanie poetą!
— Bazinie, zdaje mi się, dobry mój przyjacielu, że mieszasz się do naszej rozmowy.
Bazin zrozumiał, że się znalazł nie na miejscu, i opuszczając głowę, wyszedł za drzwi.
— Sprzedajesz więc swe utwory na wagę złota — zauważył z uśmiechem d’Artagnan. — Szczęśliwy z ciebie człowiek, mój przyjacielu... Uważaj jednak, byś nie zgubił tego listu, który wysuwa ci się z za kaftana, a który zapewne również pochodzi od twego wydawcy.
Aramis zaczerwienił się po białka oczu i, ukrywszy list głębiej, zapiął kaftan.
— Kochany d’Artagnanie — rzekł, — jeżeli masz ochotę, pójdziemy odszukać naszych przyjaciół. Jestem teraz bogaty, więc od dziś-dnia będziemy znowu jadali razem, a może i wy tymczasem wzbogacicie się z kolei.
— Godzę się na to z największą chęcią! — zawołał d’Artagnan. — Oddawna już należy się nam porządny obiad. Ponieważ zaś dziś wieczorem mam odbyć trochę ryzykowną wyprawę, z przyjemnością dodam sobie odwagi kilkoma flaszkami starego burgunda.
— Niech będzie burgund; nie czuję ku niemu bynajmniej odrazy — rzekł Aramis, któremu widok złota wybił zupełnie z głowy myśl o stanie duchowym.
I schowawszy w kieszeń trzy czy cztery podwójne pistole, aby być przygotowanym na potrzebę chwili, ukrył resztę w hebanowej szkatułce, wykładanej perłową masą, gdzie znajdowała się już owa chusteczka, służąca mu za talizman.
Dwaj przyjaciele udali się najpierw do Atosa, który, wierny przysiędze nie wychodzenia za próg domu, zgodził się, aby ucztę urządzono u niego; ponieważ zaś znał
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/495
Ta strona została przepisana.