Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/528

Ta strona została przepisana.
V.
JAK ATOS BEZ TRUDU ZDOBYŁ UMUNDUROWANIE.

D’Artagnan był już za bramą pałacu, a milady jeszcze groziła mu gwałtownymi gestami, — gdy zaś zniknął jej z oczu, padła zemdlona na podłogę sypialni.
Młodzieniec był tak wzburzony, że zapomniał o Ketty, która pozostała we władzy wściekłej kobiety, i przebiegłszy pędem pół Paryża, zatrzymał się dopiero przed domem Atosa. Oszołomienie umysłu, przenikający strach, nawoływania napotykanych straży, które poczęły go ścigać, szydercze śmiechy nielicznych przechodniów, spieszących do swych zajęć, podnieciły go do najwyższego stopnia.
Przebiegł podwórze, jednym tchem dostał się po schodach na drugie piętro i zastukał z całej siły do drzwi.
Grimaud z oczami napuchniętemi od snu otworzył, a młodzieniec wpadł do wnętrza tak gwałtownie, że omal go nie przewrócił.
Biedny chłopak, mimo przyzwyczajenia do milczenia, tym razem zawołał:
— Hola! cóż to, latawico jakaś! czego tu chcesz, głupia dziewczyno?!
D’Artagnan odsunął welon kapelusza i wyciągnął ręce z pod płaszcza. Na widok wąsów i gołej szpady biedny chłopiec zrozumiał, że stoi przed nim mężczyzna, — ale wnet przyszło mu na myśl, że jest to niechybnie jakiś morderca.
— Na pomoc! ratujcie! na pomoc! — począł wrzeszczeć.
— Milcz, nieszczęśniku! — rzekł młody człowiek. — Jestem d’Artagnan... Czyż nie poznajesz mnie? Gdzie twój pan?