gorliwością i odwagą, do jakich nikt inny nie byłby zdolny?... Z tego powodu miałbyś wpadać w niełaską u mnie?... Przeciwnie, mogłeś za to spodziewać się chyba tylko mej pochwały! Karzę jedynie tych, którzy mi okazują nieposłuszeństwo, nie zaś tego rodzaju ludzi, jak pan, którzy są posłuszni... aż nazbyt... A na dowód tego przypomnij pan sobie datę dnia, gdy poleciłem wezwać pana do siebie... przypomnij pan sobie, co się wydarzyło tego samego wieczora.
W ten to właśnie wieczór porwano panią Bonacieux.
D’Artagnan wzdrygnął się na samo wspomnienie, że zaledwie przed pół godziną nieszczęśliwa kobieta znajdowała się w pobliżu niego, niewątpliwie i tym razem uwożona z woli tej potęgi, która poprzednio spowodowała jej porwanie.
— Nakoniec — mówił dalej kardynał, — ponieważ od pewnego czasu nie słyszałem nic o panu, zapragnąłem dowiedzieć się, co się z panem dzieje. Zresztą powinieneś wspominać mnie z wdzięcznością; zauważyłeś zapewne, jakie względy okazywano panu we wszystkich okolicznościach.
D’Artagnan pochylił z szacunkiem głowę.
— Wynikało zaś to — ciągnął kardynał dalej — nietylko z mego poczucia sprawiedliwości, ale miało też swe źródło i w pewnym planie, jaki co do pana powziąłem.
D’Artagnana ogarniało coraz większe zdumienie.
— Chciałem przedstawić panu ów plan właśnie tego dnia, gdy otrzymałeś po raz pierwszy moje wezwanie. Ale nie zjawiłeś się pan u mnie. Na szczęście zwłoka ta nie spowodowała nic złego, i dzisiaj dowiesz się o wszystkiem. Siadaj pan, panie d’Artagnanie, tu, przedemną; zanadto dobrym jesteś szlachcicem, aby słuchać stojąc.
I przy tych słowach ruchem ręki wskazał kardynał młodemu człowiekowi stojące obok krzesło. Ale d’Artagnan był nazbyt oszołomiony niespodziankami, jakie go tu spotkały, i usiadł dopiero wtedy, gdy kardynał powtórzył wezwanie.
— Jesteś pan dzielnym młodzieńcem, panie d’Artagnanie — mówił kardynał, — a co więcej, jesteś rozważnym człowiekiem. Lubię ludzi, posiadających zalety
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/553
Ta strona została przepisana.