gnan i jego towarzysze rozpoczęli odwrót, mający wszelkie pozory ucieczki.
Gdy przybyli na skraj okopów, które miały ich zasłonić przed nieprzyjaciółmi, jeden z gwardzistów runął na ziemię; kula przeszyła mu piersi. Drugi gwardzista umykał dalej ku obozowi. D’Artagnan atoli, nie chcąc opuszczać ranionego towarzysza, schylił się, aby go podnieść i dopomódz mu wrócić do obozu, gdy w tejże samej chwili zabrzmiały znowu dwa strzały, i jedna z kul roztrzaskała głowę ranionego gwardzisty, a druga, przeleciawszy o dwa cale nad głową d’Artagnana, spłaszczyła Się o poblizką skałę.
Młody człowiek odwrócił się szybko, by się rozejrzeć. Atak nie mógł pochodzić z forteczki, albowiem przed strzałami stamtąd osłaniały uciekających okopy. W tejże samej chwili przyszli mu na myśl dwaj żołnierze, którzy tak tajemniczo zniknęli, a równocześnie przypomniał sobie dwóch morderców, którzy poprzedniego dnia wykonali zamach na niego. Zoryentowawszy się w jednej sekundzie, postanowił tym razem dowiedzieć się prawdy i, udając zabitego, padł na zwłoki swego towarzysza.
Niebawem wychyliły się z poza opuszczonych obwarowań w odległości jakichś trzydziestu kroków dwie głowy ludzkie, i d’Artagnan poznał owych dwóch zbiegłych żołnierzy. Nie pomylił się zatem; ludzie ci poszli za nim jedynie w celu zamordowania go, przyczem spodziewali się, że śmierć jego będzie policzona na karb strzałów nieprzyjacielskich. Ponieważ zaś przyszło im na myśl, że jeżeli d’Artagnan został tylko raniony, to może donieść władzy o ich zbrodni, więc zbliżali się teraz ku niemu, by go dobić. Na szczęście, zwiedzeni fortelem Gaskończyka, nie nabili powtórnie rusznic. I oto, gdy znaleźli się zaledwie o dziesięć kroków od niego, d’Artagnan, który padając nie wypuścił szpady z ręki, zerwał się nagle i jednym skokiem stanął przed nimi.
Mordercy zdawali sobie z tego sprawę, że, gdyby uciekli do obozu, nie położywszy trupem młodzieńca, zostaliby przez niego oskarżeni o zbrodnię. Zanim wszakże rzucili się do ucieczki w stronę oblężonego miasta, jeden z nich chwycił rusznicę za lufę i, posługując się nią, niby ma-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/568
Ta strona została przepisana.